niedziela, 2 kwietnia 2023

Philips AG9014 - AG9015 "Philips' first stereo Mohican"




  

Piękny lampowy sprzęt z przełomu lat 50 i 60tych. Ciekawa konstrukcja OTL (Output Transformer Less) (1959) Impedancja wyjść 800ohm!! Poszukiwany ze względu na brzmienie i jego cały czas rosnące ceny na światowych  aukcjach. Od pewnego czasu mój ulubiony wzmacniacz. Z głośnikami Crysler Living Audio CE-1A III tworzą niesamowitą synergię. Naturalność, muzykalność swoboda i przestrzeń. Bajka.

Z uwagi na poszukiwanie do niego oryginalnych głośników używam transformatorów wyjściowych 

 Altec Lansing CF204-4T https://www.ebay.com/i5176883874





polecam stronkę z bliźniaczym wzmacniaczem AG9015 . Różni się w zasadzie tylko transformatorami głośnikowymi na 8 ohm. 

Opis ze strony poniżej. Dotyczy AG9015 ale to jest to samo co AG9014 + Altec Lansing CF204-4T

Dlaczego Philips AG9015?

Krótko mówiąc, bo to jeden z najlepszych wzmacniaczy po modyfikacjach! EL86 to zmodyfikowany EL84 z wyjściem o niskiej impedancji, przeznaczony do pracy w trybie OTL (~800Ohm). Czysto OTL AG9014 został wzbogacony o transformator w AG9015, który musiał zniwelować jedynie mniejszą różnicę w impedancji (800 omów do 8 omów), więc jest to jeden z powodów wspaniałego dźwięku. Do tego dochodzą legendarne lampy Miniwatt z Holandii + legendarne kondensatory musztardowe Philipsa + elektrolity Philipsa, które czasami są w lepszym stanie niż nowe (pomiary czapek znajdziesz na blogu). Nie ma ogólnie negatywnych opinii, tylko niektóre lokalne, co jest dobre. Obwód ten jest również SEPP (Singleended Push Pull), który jest obecnie ponownie odkrytym przez członków ETF superobwodem. (To NIE jest SE, NIE PP, ani Ultralinear!)

Jak zrozumiałem, o jakim legendarnym, wspaniałym wzmacniaczu mówimy?

W 2018 roku – podobnie jak w wielu innych latach – odwiedziłem targi Klangbilder High End w Wiedniu. W jednym z pomieszczeń widziałem demonstrację produktów audio Dr. Simona (Nahfeldmonitor z tzw. przedwzmacniaczem „Bionisches” https://somu-auko.eu/unsereproduktezurmusikwiedergabe.html

(Linki do Alte: https://www.klangbilder.at/de/aussteller/2018/somu_auko/ http://www.liverecordings.com/highendaudio/index_p3.html )

Nie mieli do zaoferowania żadnego wzmacniacza, więc użyli Philipsa AG9015 do zademonstrowania swojego głośnika i przedwzmacniacza riaa.

Dźwięk, który słyszałem w tym pokoju, był niesamowity! Jestem bardzo zmęczony dobrymi systemami dźwiękowymi, co przypomina dźwięk z włączonym trybem „demo” (za dużo wysokich tonów, za dużo basu, jak obraz telewizyjny z włączonym demo w sklepie, którego nigdy nie użyłbyś w domu) Jest to bardzo atrakcyjne na początek, przez 3 minuty chwytliwego demo, ale po kilku minutach bardzo męczące, nie mówiąc już o tym, jak z takim żyć. Ale ten dźwięk był taki inny, tak naturalny, płynący jak czar, miał wszystko dokładnie tak, jak zawsze miałem nadzieję, ORAZ nie męczył (cóż, to nieprawda, jak się później okazało, nie spanie do 04:00 jest naprawdę męczące: 00:00, bo winyl za winylem, na którym nie można poprzestać). Zdecydowałem się kupić głośnik + wzmacniacz. Wzmacniacz był stosunkowo łatwy do zdobycia, można go było kupić za 200-600 EUR, ale głośnik, który słyszałem w Klangbild, kosztował ponad 7 tys. EUR (znacznie więcej), więc było to dla mnie oczywiste „nie do przyjęcia” dla mojego budżetu. (i wiele osób było przekonanych, że głośniki Manger stwarzają więcej problemów, niż je rozwiązują… Dr.Simone NSW to droższy, lepiej zbudowany Zerobox 109, ale z 8 omami… Chociaż 8 omów jest koniecznością ze względu na transformator Philipsa, więc Zerobox 109 również nie był opcja.)

Miałem więc z dzieciństwa małego Philipsa Ag9015 z starymi, kiepskimi węgierskimi głośnikami Videoton 8 Ohm (dziś używanymi w garażu). Videotony zagrały znacznie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, ale jakoś z poczuciem, że prawdziwy dźwięk jest wciąż za barierą, którą muszę usunąć. No cóż, udało mi się zburzyć tę ścianę i krok po kroku wypuścić muzykę i mam wzmacniacz, jakiego zawsze szukałem. Wzmacniacz współpracuje teraz z Tannoy Monitor Gold 12″ Chattsworth, co stanowi idealną parę i spełnia wszystkie moje marzenia po tylu latach poszukiwań. Dołącz do mnie i pozwól mi wyjaśnić, co musisz zmodyfikować w Philips AG9015, aby stał się jednym z najlepszych wzmacniaczy. Wzmacniacz, który z dumą można pokazać na jakichkolwiek targach High End, aby przekonać otwartych słuchaczy.
Nawiasem mówiąc: kiedy mówię o AG9015, wszystkie stwierdzenia pasują do AG9018, który jest równoważny, z wyjątkiem tego, że ma ładną drewnianą obudowę.

Kliknij tę stronę (poziom 1, 2,… komponenty, których chcesz użyć, itp.), aby dowiedzieć się, co dostroić, jak wydobyć niezwykle ładny dźwięk z tego wzmacniacza.

https://philipsag9015.home.blog/

środa, 12 grudnia 2018

Idealny przedwzmacniacz czyli preamp słowo "prawie" magiczne





   Przedwzmacniacz, jak sama nazwa wskazuje, jest urządzeniem znajdującym się w torze audio przed wzmacniaczem mocy. Z tego prozaicznego faktu wynika także rola, jaką odgrywa w systemie, jakkolwiek i w tym przypadku można odnotować wiele niejasności czy wręcz nieporozumień. Formy występowania tego urządzenia są oczywiście różne, jednak nazywanie przedwzmacniaczem potencjometru umieszczonego we wspólnej obudowie z przełącznikiem kanałów jest merytorycznym nadużyciem o - na szczęście - małej szkodliwości społecznej. W większości tzw. wzmacniaczy zintegrowanych możemy wyodrębnić moduł spełniający funkcję wzmacniacza napięciowego, czyli przedwzmacniacza. Czy aby na pewno napięciowego? W pomarańczowej ani żadnej innej księdze nie zapisano, że przedwzmacniacz musi wykazywać wzmocnienie napięciowe wyrażające się współczynnikiem większym od 1. Wystarczy, że będzie spełniał funkcję "transformatora" impedancji, którego zadanie polega w zasadzie na zapewnieniu wzmocnienia prądowego, a nie napięciowego, jak się powszechnie głosi. Tak czy inaczej, wyłania się nam przybliżona definicja przedwzmacniacza. Mówiąc językiem bardziej komunikatywnym: przedwzmacniaczem możemy nazywać moduł lub samodzielne urządzenie, którego zadaniem jest kondycjonowanie i zarządzanie sygnałem dostarczonym ze źródła audycji - odtwarzacza CD, gramofonu czy magnetofonu. Przez wyrażenie "kondycjonowanie" należy rozumieć właściwość zapewnienia odpowiedniego poziomu sygnału (wzmocnienie napięciowe) oraz odpowiednio niskiej impedancji wyjściowej (wzmocnienie prądowe). "Zarządzanie" to możliwość wyboru odpowiedniego źródła, balans wzmocnienia czy konfigurowanie wyjść.
Podstawowe wymagania

Niska impedancja wyjściowa jest rezultatem odpowiedniej obciążalności prądowej wyjścia układu przedwzmacniacza. Wprawdzie w praktyce do wyjścia przedwzmacniacza nie bywają dołączane obciążenia o bardzo niskiej impedancji, ale wbrew pozorom cecha ta ma istotne znaczenie, przede wszystkim z powodu nieadekwatnej do wymagań zawansowanego audio interpretacji tego parametru przez na przykład producentów układów scalonych. Jeżeli w stopniu wyjściowym przedwzmacniacza znajduje się scalony wzmacniacz operacyjny z obowiązkowo dołączonym do wyjścia rezystorem, możemy być pewni, że podany w opisie technicznym przedwzmacniacza parametr impedancji wyjściowej będzie zgodny z wypadkową wartością owego rezystora i parametrem impedancji deklarowanym przez producenta "scalaka". Niestety, normy przemysłowe nie uwzględniają hi-endowych uszu, w rezultacie czego podłączenie przedwzmacniacza szczycącego się 100-omową impedancją do wzmacniacza mocy o impedancji wejściowej 10 kiloomów może skończyć się źle dla uszu. Sytuacja taka dotyczy także każdej innej konfiguracji urządzeń, w której wyjście jednego urządzenia jest łączone z wejściem drugiego.

Wzmocnienie napięciowe liniowego przedwzmacniacza do zastosowań audio jest właściwością nie uwikłaną w zależności jakościowe. W tym przypadku chodzi tylko o możliwość odpowiedniego wysterowania wzmacniacza mocy. Najgłośniejsze płyty CD nagrane są na poziomie około 0 dB, a najcichsze w okolicach -6 dB, z czego wynika jasno, że 8-decybelowe wzmocnienie przedwzmacniacza jest w zupełności wystarczające. Przed przedwzmacniaczem jednak umiejscowione są przecież jakieś urządzenia, więc problem dopasowania wejść i wyjść powtarza się. Producenci urządzeń audio przedstawiają różne punkty widzenia odnośnie wpływu impedancji wejściowej na właściwości soniczne w różny sposób skonstruowanych urządzeń. Jak zwykle, wszyscy mają rację, posługując się pakietem informacji wyselekcjonowanych na użytek danej teorii. Ogólny pogląd jednak wskazuje na konieczność zapewnienia możliwie dużej impedancji wejściowej i jak najmniejszej wyjściowej, co bywa trudne do spełnienia w odniesieniu do wartości skrajnie absolutnych. Praktyka jednak bliska jest teorii zasadniczej, w wyniku czego przedwzmacniacz charakteryzujący się wysoką impedancją wejściową może okazać się urządzeniem znacznie precyzyjniej oddającym szczegóły reprodukowanej audycji muzycznej. Innym dość istotnym, a często pomijanym parametrem przedwzmacniacza jest jego "haedroom", czyli podatność (lub odporność) na przesterowanie. Szczególną ostrożność należy zachować, planując zakup preampu, w którym zrezygnowano z globalnej pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego. W takim przypadku łatwiej przesterować jeden ze stopni urządzenia. Z punktu widzenia konstruktora środkiem zaradczym może być zwiększenie wartości napięć zasilających układu tranzystorowego lub zastosowanie dwunapięciowego zasilania w układach lampowych. Pozostałe parametry, takie jak zniekształcenia czy też pasmo przenoszenia, stanowią pośrednie odzwierciedlenie zastosowanej technologii. Zasady ogólne są takie same jak te definiujące idealny wzmacniacz. Mała liczba stopni wzmocnienia, brak ujemnego sprzężenia zwrotnego, a jednocześnie szerokie pasmo przenoszenia i dobra liniowość pracy określają pułap jakości urządzenia w kategoriach przekładających się bezpośrednio na wrażenia odsłuchowe. Moje osobiste doświadczenia wskazują na zdecydowaną przewagę urządzeń charakteryzujących się prostym torem sygnałowym, zasilanym jednak ze źródeł o dużym stopniu zaawansowania. Identyfikacja zasilacza polegająca na penetracji wzrokowej płytki preampu może wykazać jednie obecność paru układów LM317/337 lub nawet jakichś egzemplarzy serii 78xx. Wskazuje to niezbicie na niedopatrzenia w zakresie zasilania układu. W układach lampowych bywa analogicznie. Obecność jedynie prostownika i paru kondensatorów to o wiele za mało, jeżeli obiektem naszego pożądania jest wysokiej klasy przedwzmacniacz. "Na pokładzie" superprzedwzmacniacza konieczne są szybkie i niskoszumne regulatory napięcia zrealizowane w technologii dyskretnej lub lampowej. Tego rodzaju gotowych układów po prostu nie ma, a jeżeli nawet są, to pewnie tylko w amerykańskich myśliwcach.
Cele wyższe

Przedwzmacniacz stanowiący moduł wstępny wzmacniacza zintegrowanego najczęściej spełnia funkcję czysto praktyczną, polegającą na zapewnieniu bezpiecznie małej impedancji w układzie składającym się także z sieci ścieżek połączeniowych skierowanych do potencjometru i przełączników. Prowadzenie sygnału wewnątrz urządzenia bez zapewnienia odpowiedniego ekranowania jest praktycznie możliwe, jeżeli sygnał jest aktywnie buforowany lub nawet wzmacniany napięciowo. W przeciwnym razie zauważalne będą zakłócenia, powodowane chociażby rozproszonym promieniowaniem elektromagnetycznym transformatora zasilającego. Nawet w "poważnych" wzmacniaczach zintegrowanych stopień wstępny traktowany jest jednak po macoszemu w aspekcie jego oryginalności technicznej czy właściwości dźwiękowych. Występuje tutaj podporządkowanie poszczególnych rozwiązań koncepcji ogólnej, zdominowanej walorami samych stopni mocy danego wzmacniacza. Być może dlatego możemy wskazać tak niewiele urządzeń uniwersalnych spełniających najwyższe wymagania. Z kolei system dzielony, złożony z przedwzmacniacza i wzmacniacza lub wzmacniaczy mocy, wymaga dodatkowych połączeń, degradujących sygnał. Zastosowanie jeszcze jednego interkonektu to także dwie wtyczki i dwa gniazda więcej. A jednak dobry preamp rekompensuje obiektywne pułapki, dając w ostatecznym rozrachunku bilans pozytywny. Przyczyny tego stanu rzeczy nie są związane jedynie z zależnościami technicznymi, ale przede wszystkim z odmiennym zaangażowaniem inżyniera konstruującego preamp, standardowo przecież postrzegany przez rynek jako urządzenie zajmujące wyższą gałąź drzewa hierarchicznego. Tak prosta diagnoza nie uwzględnia oczywiście stanu zaawansowania urządzeń referencyjnych, które optymalizowano przede wszystkim z powodów technicznych. Rozdzielenie kanałów, wyodrębnienie zasilaczy, zaawansowane ekranowanie czy też techniki przeciwdziałające przedostawaniu się zakłóceń sieciowych i wibracji mechanicznych wyznaczają poziom, na którym przedwzmacniacz zaczyna żyć własnym życiem, w konsekwencji czego porównywanie go do stopnia napięciowego jakiejkolwiek integry byłoby niepoważne. Nawet najlepsze chęci w tym przypadku nie pomogą, ponieważ odpowiednie układy zajmują miejsce, którego we wzmacniaczu uniwersalnym będzie za mało. Dobry przedwzmacniacz, a w zasadzie wydane na ten cel pieniądze, stymuluje dalszy pęd w kierunku doskonałości, w wyniku czego pewnego dnia stajemy się właścicielami wzmacniaczy mocy w postaci monobloków. Fizyczne odseparowanie poszczególnych kanałów podniesie walory całości, w związku z czym pozytywne cechy preampu staną się bardziej zauważalne, wznosząc system na jeszcze wyższą gałąź wspomnianego drzewa. Warto w tym miejscu przypomnieć, że na wierzchołku czasem nieźle buja, o czym przekonał się niejeden użytkownik systemu referencyjnego. Ale to temat, na który przyjdzie jeszcze czas.
Przedwzmacniacze nieliniowe

Do tej grupy urządzeń możemy zaklasyfikować przedwzmacniacze do gramofonów prędkościowych wyposażonych we wkładki z ruchomą cewką MC (moving coil) lub z ruchomym magnesem MM (moving magnet). Gramofonowe preampy różnią się od tych liniowych w zasadzie pod każdym względem. Podstawowa odmienność tych urządzeń polega na ich nieliniowej charakterystyce podporządkowanej krzywej korekcyjnej RIAA, zdefiniowanej przed laty w USA. Można śmiało stwierdzić, że przedwzmacniacz gramofonowy jest jednym z najbardziej wymagających składników systemu audio. Przyczyną tego stanu rzeczy jest sam sygnał pozyskiwany z wkładki gramofonowej, charakteryzujący się bardzo małym poziomem i nieliniową charakterystyką. Tylko od konstruktora zależy, jak podoła zadaniu polegającemu na zapewnieniu możliwie znacznego odstępu od zakłóceń oraz uzyskaniu płaskiej charakterystyki wynikowej, od której zależeć będzie zrównoważenie tonalne urządzenia. Ponieważ w przedwzmacniaczu MM lub MC mamy do czynienia z kilkuetapową korekcją częstotliwościową, także i wybór elementów odpowiedniej jakości będzie miał niebagatelne znaczenie. Cały czas dylematem pozostaje sposób, w jaki minimalizuje się dudnienia związane z odtwarzaniem analogowego krążka. Osłabianie zakresu poniżej 16 Hz, odpowiedzialnego za specyficzne zakłócenia, nie pozostaje bez wpływu na ogólną jakość reprodukcji basu. Niestety, problem jest szerszy, ponieważ "rumbling" uzależniony jest także od natężenia dźwięku w pomieszczeniu odsłuchowym, w rezultacie czego brak jest uniwersalnej recepty na tę dolegliwość. Ruchomy magnes nie dostarcza tak spektakularnych wrażeń, jak ruchoma cewka, która wytwarza sygnał tylko nieco wyższy od poziomu szumów własnych pojedynczego tranzystora. Wzmocnienie 800-krotne to standardowe wymaganie dla preampu gramofonowego typu MC. Konsekwencje tego faktu powinny być jasne dla każdego fana sprzętu hi-end, jakkolwiek zabawny pozostaje fakt, że to właśnie stary, wysłużony gramofon postawił największe wyzwanie współczesnej elektronice. Realizacja układu o wzmocnieniu w okolicach 60 dB wyklucza jakiekolwiek zakamuflowane tandeciarstwo, dlatego też dobre przedwzmacniacze MC możemy policzyć na palcach.
Bez prądu

Tak zwany przedwzmacniacz pasywny wyposażony w najwyższej klasy potencjometr drabinkowy wprowadza znikome zniekształcenia i powinien być w zasadzie postrzegany jako urządzenie wzorcowo neutralne. Jednak wielu użytkowników takiego rozwiązania dostrzega pewne jego mankamenty, określane pogorszeniem się jakości basu czy też ogólnym zaciemnieniem precyzji reprodukcji. Brak kondycjonowania sygnału oraz fatalna w skutkach jednocześnie zmienna, jak i cały czas zbyt wysoka impedancja wyjściowa pasywnego tłumika to przyczyny ewentualnych problemów. Oczywiście, doskonale zrealizowana "pasywka" może okazać się lepsza od setek nieudolnych przedwzmacniaczy podłączanych do prądu, ale w pojedynku z bardzo dobrym urządzeniem aktywnym na ogół jednak przegrywa. Dzieje się tak dlatego, że bilans systemu zawsze jest kwestią ilości błędów. Urządzenia o "nadprzyrodzonych" właściwościach, rekompensujące niedomagania innych składników toru, nie istnieją, o czym nie wszyscy pamiętamy. Przedwzmacniacz pasywny, przepraszam - regulator wzmocnienia, a w zasadzie tłumik sygnału, jako element wysoko- i jednocześnie zmiennoimpedancyjny jest właśnie takim "błędem". Pozostałe cechy można uznać za same zalety, które na ogół nie okazują się być wystarczające. Jeżeli oczekujemy bliskości ideału, jedno potknięcie może zadecydować o klęsce. Przedwzmacniacz aktywny lepiej przysposabia sygnał do dalszej drogi. Chodzi o energię. Wzmacnianie to nic innego jak multiplikowanie energii. Cała rzecz w tym, aby na wyjściu zachowane były idealne proporcje, odpowiadające audycji źródłowej.
Technologia

Tutaj sprawa jest otwarta - lampy albo tranzystory. A może scalaki? Dogłębna analiza wykaże, że we wszystkich tych kategoriach istnieją wzniosłe szczyty, jak i zapadłe rowy, wypełnione mętnym błotem. Zacznijmy od końca. Kiedy czytam o nadzwyczajnych właściwościach dźwiękowych urządzenia wyposażonego w tor sygnałowy zbudowany w oparciu o układy TL072, chce mi się płakać. NE5534 to już mistrzostwo świata, ale w kategorii dobrego hi-fi. Scalone wzmacniacze operacyjne mają wspólną cechę, która przeszkadza w osiągnięciu referencyjnej jakości. Otóż nie funkcjonują z otwartą pętlą, w związku z czym muszą być objęte praktycznie dość głęboką pętlą ujemnego sprzężenia zwrotnego. Jednak NIF to nie błąd krytyczny, tylko pewna często stosowana technika, dlatego też trzeba pogodzić się z losem i poszukać środków zaradczych. A takie są, jeżeli skupimy uwagę nie tyle na metodach, ile na ich skutkach. Istnieją wzmacniacze operacyjne bardzo wysokiej jakości. Ot, chociażby OP627, AD845, AD797 czy może szybkie jak błyskawica bufory BUF 634, funkcjonujące na dodatek w dość głębokiej klasie A. Rozwiązanie układowe zwane "composite amplifier" może dać rezultaty porównywalne do bardzo dobrego przedwzmacniacza zbudowanego w oparciu o elementy dyskretne. Istnieją też patenty umożliwiające regulację prądu spoczynkowego bufora mocy układu scalonego, a tym samym kształtowanie ostatecznego brzmienia układu. Można więc powiedzieć, że przedwzmacniacz zawierający jedynie "scalaki" też może być hi-endowy, pod warunkiem oczywiście spełnienia pozostałych wymagań dotyczących sposobu zasilania, architektury dual-mono czy kwestii zastosowania odpowiednich podzespołów. Ambitny konstruktor jednak rzadko wysługuje się gotowcami "odwalającymi" całą robotę, dlatego też na górnych gałęziach naszego drzewa spotkamy raczej preampy "dyskretne", zbudowane z pojedynczych tranzystorów. W tej materii też nie ma zgodności, w związku z czym wyodrębniamy zwolenników układów symetrycznych (nie mylić ze zbalansowanymi), złożonych z dwóch lustrzanych gałęzi SE klasy A, lub rozwiązań bardziej tradycyjnych, przypominających komplementarny przeciwsobny stopień mocy standardowego wzmacniacza. Klasyczne single-ended także bywa stosowane, lecz chyba tylko Nelson Pass opanował tę technikę perfekcyjnie. Najlepsze tranzystory do zastosowań audio opracowali wiele lat temu inżynierowie firmy Precision Monolitics, wchłoniętej nie tak dawno przez Analog Devices, jednak niskie napięcie pracy zintegrowanej pary MAT odstrasza wielu konstruktorów. Aplikacje dyskretne mają przewagę nad scaloną konkurencją w postaci modyfikalności rozwiązań, umożliwiającej konstruktorowi wnikanie w szczegóły, w których niejeden diabeł uwił sobie gniazdo. W ostatnim numerze "Absolute Sound" redakcja pieje z zachwytu nad niedrogim przedwzmacniaczem gramofonowym The Groove Toma Evansa, które to urządzenie wydaje się być właśnie ucieleśnieniem inteligentnych rozwiązań tranzystorowych opartych na bardzo precyzyjnych stopniach zasilania. Podobne urządzenia są wytwarzane także w Polsce, ale więcej o tym przy innej okazji.

Wracając do tematu, warto zauważyć, że zarówno przedwzmacniacze tranzystorowe, jak i lampowe mają swoich przedstawicieli w najbardziej arystokratycznych rewirach - kolejne wcielenie Marka Levinsona, Cello oraz Burmester 808 z jednej strony, a Conrad-Johnson ART i Audio Note z drugiej. Pomiędzy nimi środkową pozycję zajmuje hybrydowe Audio Research. Okazuje się, że technologia tranzystorowa dorównuje lampowej, a nawet ją wyprzedza w temacie ceny detalicznej. Niestety, przesłanki teoretyczne nie podążają za prawami rynku, i w takim kontekście postawiłbym raczej na lampy. Pomijając podstawowe zasady funkcjonowania lamp elektronowych, warto zwrócić uwagę na dobrze znany, choć słabo akcentowany fakt wykorzystania w układach lampowych stosunkowo wysokich napięć zasilających. Bezpośrednia interpretacja wpływu wysokiego napięcia pracy na wypadkowe brzmienie nie jest łatwa, jakkolwiek zarówno wysokonapięciowe układy tranzystorowe, jak i lampowe mają cechy wspólne w postaci odmiennego wymiaru brzmienia czy też pewnego rozmachu dźwięku. Niestety, powyższa dyskusja może okazać się jałowa bądź niezrozumiała dla osoby, która nie miała przyjemności obcowania z urządzeniami najwyższej jakości. Tak, tak, to właśnie przedwzmacniacze lampowe, posądzane o słaby wynik pomiaru SINAD, potrafią eksplodować dynamiką w stopniu daleko sugestywniejszym niż ich tranzystorowi koledzy. Celowo mieszam parametry obiektywne z odczuciowymi w nadziei, że być może taka ocena okaże się najbardziej trafna. Preamp lampowy może być postrzegany jako urządzenie o wiele bardziej dynamiczne, niż wskazują na to standardowe pomiary, ponieważ oferuje znacznie większą rozdzielczość, przekładającą się praktycznie na bardziej realistyczne odwzorowanie, które odbierane jest przez słuchacza jako brzmienie prawdziwsze, także i w aspekcie dynamiki. Wytworzenie stereofonicznego obrazu dźwiękowego w samej rzeczy jest pewną iluzją, dlatego też kurczowe odnoszenie się jedynie do wskazań przyrządów może prowadzić do mylnych wniosków. Balans preferencji oceny pozostaje jednak sprawą drażliwą zarówno dla konstruktora jak i użytkownika. Kryteria, jakimi posługujemy się, dokonując osądu, mogą być weryfikowane jedynie poprzez miksturę doświadczenia, wiary, wiedzy i wyczucia.

Dobra liniowość lampy daje szansę skonstruowania urządzenia bardzo prostego układowo, bez globalnej pętli NIF. Osiągnięcie znakomitej liniowości, a tym samym bardzo niskiego współczynnika zniekształceń harmonicznych, wymaga jednak precyzyjnego doboru lamp, co nie jest możliwe do spełnienia w przypadku produkcji seryjnej. Ze smutkiem należy także odnotować fakt stosowania w referencyjnych urządzeniach lampowych ujemnego sprzężenia zwrotnego, na co zdecydowało się kilku renomowanych producentów.

Przyczyny tego rodzaju nadużyć są jasne i mają związek zarówno z problemami technologicznymi, jak i serwisowymi. W pierwszym przypadku chodzi o powtarzalność rezultatów, a w drugim o umożliwienie użytkownikowi dokonania samodzielnej wymiany lamp. Ujemne sprzężenie zwrotne załatwia sprawę kompleksowo, w rezultacie każdy sprawny egzemplarz lampy nadaje się do wykorzystania w docelowym układzie. Niestety, odbywa się to kosztem jakości reprodukowanego brzmienia. Umiejętna reklama i nieuczciwe testy potrafią zrekompensować ułomności urządzenia w stopniu umożliwiającym firmie zachowanie dotychczasowej pozycji na rynku. Powszechnie aprobowany przez fanów audio subiektywizm i względność wrażeń odsłuchowych dostarczają doskonałego alibi twórcom uzurpującym prawo do najwyższych tytułów dla swoich niepełnosprawnych produktów. Najlepsze przedwzmacniacze to niektóre z tych wytwarzanych jednostkowo przez małe manufaktury.
Konfiguracja optymalna

Poglądy na temat doboru przedwzmacniacza są ogólnie zgodne, a występujące rozbieżności bywają konsekwencją niedoskonałości pozostałych składników toru audio. Postrzeganie urządzenia audio wysokiej rozdzielczości jako swego rodzaju filtru w systemie pozostawiam pseudoaudiofilom, wychowanym przez komercyjne czasopisma, unikające jak diabeł święconej wody obiektywizmu i bezwzględnego wartościowania. Założenia poważnego badacza tej problematyki są jasne - idealne odwzorowanie naturalnego brzmienia nie jest wprawdzie możliwe, jakkolwiek poszczególne urządzenia można precyzyjnie ocenić w hierarchii pionowej. Nie ma bowiem dwóch urządzeń różnych, a zarazem równie dobrych. Zawsze jedno urządzenie tego samego rodzaju jest lepsze lub gorsze od drugiego. Przyjmując taką postawę, mamy szansę zbliżenia się do ideału, w przeciwieństwie do liberalnych demagogów, którym pozostawiamy na tę okoliczność słabo przewodzące kable, wzmacniacze od małych składów i kolumny tylko do jazzu.

Konfiguracja idealnego zestawu jest w zasadzie zajęciem banalnym. Lampowy przedwzmacniacz, uzupełniony lampowymi monoblokami, zaoferuje największe możliwości, ale i spore kłopoty eksploatacyjne. Systemy całkowicie lampowe, charakteryzujące się z marszu wysoką rozdzielczością, mają niemal ludzką wrażliwość, w rezultacie czego nieprawidłowo obsłużone mogą działać nawet fatalnie. O wiele bezpieczniejszy będzie układ hybrydowy złożony z lampowego przedwzmacniacza i tranzystorowych wzmacniaczy mocy. Sytuacja odwrotna może przynieść równie pozytywne skutki, ponieważ wysokiej klasy tranzystorowy przedwzmacniacz o wiele lepiej poradzi sobie z informacją subtelną niż tranzystorowy wzmacniacz mocy występujący w poprzednim układzie, co równoważy wynik w bilansie porównawczym. Taka konfiguracja jest mało popularna, jakkolwiek wcale nie gorsza od hybrydy z lampowym preampem i półprzewodnikową końcówką mocy. Zestaw całkowicie tranzystorowy, nawet w najlepszym wydaniu, będzie miał wyraźne ograniczenia w dziedzinie naturalności i precyzji przekazu, zrekompensowane jednak dowolną mocą, dużą wydajnością prądową i bezstresową eksploatacją.

forum audiostereo.pl  - autor Chris Bednarski


       i to by było chyba na tyle

niedziela, 15 czerwca 2014

AV8PP



Dotarł do mnie wzmacniacz lampowy na lampach AV8PP . Wzmak jest w układzie PP.  Dwa tygodnie odsłuchów pozwoliły mi na wstępną wiedzę na temat jego cech. O tym później. 
Kilka zdań ze strony Parviego konstruktora tego wzmacniacza .
   Chassis jest z 4mm aluminium w grubej drewnianej ramie. Plyta głowna jest malowana proszkowo.
Całość jest okablowana drutem 0.8 i 0.4mm z czystego srebra. W układzie jest 20 rezystorów tantalowych (!). Jako rezystory katodowe lamp mocy zastosowałem 12 watowe bezindukcyjne MILLS’y bocznikowane kondensatorami Black Gate N, podobnie jak katody lamp sterujących, gdzie użyłem kondensatorów Black Gate NX.
4 kondensatory sygnałowe, międzystopniowe są od Audio Note, papierowo-olejowe z folią miedzianą. Dają barwne brzmienie, pełne i nasycone a jednocześnie nie jest zamulone i spowolnione. Bardzo dobrze współgrają z raczej chlodną naturą push-pula.
Na wejściu sygnału jest potencjometr stereofoniczny 50k Panasonica. Proszę się nie śmiać. Jest to dzieło sztuki, przewyższające ALPSy i NOBLE!
Wzmacniacz jest więc integrą i znakomicie radzi sobie bez przedwzmacniacza. Przy czułości ok 1V może być podłączony bezpośrednio do odtwarzacza CD.
Napięcie anodowe lamp jest prostowane lampą 5U4G i następnie rozdzielone na dwa niezależne kanały, gdzie każdy z nich ma oddzielny duży dławik 10H filtrujący i kondensator elektolityczny JJ. Okazuje się, że w topologii Push-Pull nie ma potrzeby stosowania w anodzie (B+) lepszych kondensatorów. JJ sprawdza sie znakomicie.
Wzmacniacz jest niezwykle cichy i przez to bedzie pracował dobrze nawet z najskuteczniejszymi głośnikami. Jest tak doskonale zestrojony, ze nie ma żadnego sprzężenia zwrotnego.
Unikalnym rozwiązaniem są transformatory wyjściowe na rdzeniach zwijanych C amorficznych. Moc transformatorów jest co najmniej dwukrotnie większa niż wzmacniacza. Nawinięte są przez Pietera T. z firmy TRIBUTE z Holandii. Jest możliwość zmiany ustawienia uzwojeń wtórnych do współpracy z głośnikami 15omowymi (niektóre wysokoskuteczne glośniki, jak PHY czy Lowter). Standardowe wyjście jest 8 omowe.
Brzmienie jest znakomite i myślę, że wiele urządzeń lampowych Single Ended wprowadzi w zakłopotanie.

Moja opinia już w wkrótce.

Klika fotografii wzmacniacza .



Muszę przyznać że potek jest naprawdę znakomity. Alpsy przy nim to zabawki.
Przypomina mi w pracy najwyższy model wojskowego Clarostata. Naprawdę wypas.


wtorek, 18 lutego 2014

Crysler 5M-200 75-16000Hz rare !!!

Crysler 5M-200 w końcu zagościł i u mnie :)


Genialny głośnik szerokopasmowy zaprojektowany przez japońskiego konstruktora Kei Ikeda pod koniec lat sześćdziesiątych..

Inżynier Kei Ikeda jako pierwszy pod koniec lat sześćdziesiątych szerzej rozpropagował stare głośniki Western Electric i położył spore zasługi w rozwoju nowoczesnego SET.
Dla japońskich inżynierów  kultowy facet.
Niezadowolony z odsłuchów dostępnych na rynku oraz używanych w studiach, a przydatnych do lampy głośników: Altec, Tannoy, JBL (próbował też Western Electric, Klangfilm i Riffel Telefunkena), poświęcił wiele lat na stworzenie własnego przetwornika. Wyznawcy Ikedy uważają, że zrobił najlepsze głośniki na świecie.

Głośniczek, który uzupełniony czymś na dole (choć sam wywija basem gdzieś na poziomie elektrostatów) przez wielu japońskich audiomaniacs uważany jest za koniec drogi

98-99dB/W, ok 15W, 8ohm, 75-16000Hz (podane dla obudowy zamknietej ok 7-8l.), 12cm

stożkowy, z małym walcem będącym przedłużeniem cewki i zakończonym kopułką- wg niektórych źródeł kopułka z tytanu (wg innych z jakiegoś stopu metali lekkich); membrana z czegoś z konopiami;
Wywija imponująco w stosunku do rozmiarów.
Ma tylko jedną wadę. Jakaś sztuka pojawia się tylko od czasu do czasu na światowym rynku wtórnym. Można go spotkać w setach Living Audio które też zagościły w domu. Opiszę jak posłucham trochę dłużnej choć już dziś zapowiada się imponująco .

niedziela, 16 lutego 2014

REVOX AX3-3B Szwajcarskie monitory Willi Studera

Legendarne monitory szwajcarskiej manufaktury.
Od dwóch dni staram się posłuchać tych bardzo cenionych monitorów. Moje pierwsze wrażenia nie były pozytywne. Nic nie przykuło na pierwszy rzut mojej uwagi poza tym że monitory grały równo w całym paśmie. Pomyślałem że to kolejne nudne monitory jakie miałem okazje posłuchać.
Ale im dużej ich słucham tym bardziej wiem jak mocno można się pomylić
Z doświadczenia wiem że sprzęt rzucający się na uszy nie wytrzymuje próby czasu i idzie w kąt lub zupełne zapomnienie.
W pamięci zostają tylko wybitne rzeczy. Tak jak np Sony SS-G5 , które tak samo jak Revoxy nie powaliły mnie na kolana po pierwszym dniu odsłuchów.
W tym miejscu mogę tylko złożyć hołd inżynierom Revoxa a w zasadzie Studera za to jak zestroili te paczki. Im dłużnej towarzyszą mi w spotkaniu z ukochaną muzyką tym coraz bardziej jestem przekonany, że to nie tylko dobra znajomość ale przyjaźń. Za tydzień postaram się jużna spokojnie opisać co mam mi do powiedzenia mój nowy kompan czyli Revox AX3-3B.
Kilka danych technicznych dla lubiących konkrety.

Moc znamionowa 50W
Pasmo 35-40 000 Hz
Efektywność 89 dB
Wymiary W47/S 26/G22
Waga powyżej 26 kg
Okleina naturalna.



Po dwóch miesiącach nadszedł czasy by w końcu opisać jak te monitory radzą sobie z dźwiękiem.
Wstrzymywałem się z opinią dość długo tylko po to by nie poddawać się emocjonalnej mało obiektywnej krytyce. Słuchając Revoxów ani razu nie dostrzegłem sytuacji w której byłbym nimi zmęczony.
A teraz wnioski po dwóch latach ...już dwa :)
Genialne głośniki. Cały czas nic nie moze ich zastąpić. Okazało się bowiem że przez ten czas zafundowałem im wybitne kable Kimbera, kultową końcówkę mocy Kirksaetera . Źródło wybitne. Kiedyś o tym napiszę jak skończę dopieszczać.
Kocham te głośniki. Myślałem ze głośniki mają ograniczenia. Które wynikały z ich budowy . BYłem głupcem. Cokolwiek nie zmieniam w systemie to te głośniki są bezlitosne. Wszystko mam jak na talerzu. Mega precyzja. Piękna barwa i hektar powietrza. Tak myślałem że tego nie napiszę, ale po prostu nigdy wcześniej nie doszedłem do tego momentu w strojeniu systemu żebym to usłyszał. A tu proszę. Jest dźwięk jest jego ciało i dusza. POLECAM z czystym sumieniem. I uwaga te głośniki mają bas... oj mają :)